Boże, jeszcze tylko jeden tydzień
przerwy wiosennej. Mógłby być jeszcze jeden. Dobra, a tak właściwie to która
godzina? Otworzyłam oczy i sięgnęłam po telefon, który leżał na szafce nocnej.
Zerknęłam i była 10:34. Eh, pora wstać. Zczłapałam się z łóżka i poszłam do
łazienki. Wzięłam szybki prysznic, po czym wróciłam do pokoju i wyciągnęłam ciuchy. Ubrałam się i zeszłam na dół do kuchni, gdzie zastałam babcię.
- Dzień dobry – powiedziałam dając
jej buziaka w policzek
- Dzień dobry – uśmiechnęła się –
co masz w planach dzisiaj?
- Idę do Toma do baru – odparłam wyciągając
płatki z szafki – a dlaczego pytasz?
- Może byśmy poszły wieczorem na
małe zakupy? – zaproponowała, a ja usiadłam przy stole
- Jasne – uśmiechnęłam się – do centrum?
- Tak – odparła – przy okazji
odświeżymy swoje szafy
- Babciu – zaśmiałam się
Rozmawiałam z babcią przez całe
śniadanie. Właściwie to rozmawiałam z nią przez cały poranek, bo do Toma
poszłam o 12:13. Przed wyjściem poprawiłam jeszcze włosy i wyszłam. Szłam
spokojnie ulicą patrząc na tych wszystkich zabieganych ludzi. Jeszcze kilka lat
i to ja tak będę biegać w pracy. Chwilę później byłam już barze. Dzisiaj pustki
coś tu nie gra.
- Cześć – mówiłam wchodząc – co tak
pusto?
- Cześć – odpowiedział Tom – One Direction
są w parku i wszyscy tam poszli
- Eh, współczuję im – odparłam
- A ty tam nie idziesz? – zapytał
- Sory, ale nie jestem taka jak one
– odpowiedziałam
- Wiem, ty jesteś inna – mówił –
taka głupsza
- Ej – zaśmialiśmy się – wielkie dzięki
- Nie no, sory – dopowiedział – ale
wiesz jutro już tutaj będą tłumy
- Dlaczego? – zdziwiłam się
- Bo ja tak mówię – zaśmiał się- a
właśnie w niedzielę jest konkurs karaoke, liczę, że zaśpiewasz
- No jasne – uśmiechnęłam się
Siedziałam z Tomem w barze przez
pół dnia. Rozmawiałam z nim i trochę tańczyłam tak do godziny 16:43. Wtedy
zorientowałam się, która godzina i poszłam do domu, bo w końcu byłam umówiona z
babcią na zakupy. Pożegnałam się z Tomem i udałam się do domku. Babcia była już
poszykowana, więc od razu poszłyśmy do centrum handlowego. Weszłyśmy do kilku
sklepów i już byłyśmy obkupione. Taa… To miały być małe zakupy. Po dwóch
godzinach chodzenia po sklepach usiadłam się z babcią w kawiarni i zamówiłyśmy
po ciastku. Zjadłyśmy je na miejscu i koło 20 wróciłyśmy do domu. Babcia
zmęczona poszła do swojego pokoju, a ja również udałam się do swojego, lecz
włączyłam laptopa i coś w nim ryłam przez jakieś trzy godziny. Oznacza to, że w
krainę snów odpłynęłam jakoś o 23.
*Perspektywa Liama*
Ten dzień w parku z tymi fankami
był bardzo męczący. Wróciliśmy razem z chłopakami do domu i walnęliśmy się na
kanapę.
- Padam na twarz – powiedział Zain
- Nie tylko ty – dopowiedział Niall
- Dlaczego te dziewczyny nie mogą
nas lubić za to kim jesteśmy, a nie za naszą urodę? – zapytałem w pewnym
momencie
- No właśnie – obudził się Louis –
dziewczyna ideał, mówcie
- Miła – powiedział Niall
- Zabawna – odpowiedziałem
- Lubi nas za to kim jesteśmy –
powiedział Zain
- Ładna – dopowiedział Harry
- Ty tylko o urodzie myślisz –
powiedział Louis
- A chciałbyś chodzić z pasztetem? –
zapytał Harry
- Nie – odpowiedział Louis
- No właśnie – powiedział Harry
- Dobra chłopaki już cicho – mówił Niall
– próbuję sobie wyobrazić taką dziewczynę
- Ach, to próbuj – powiedziałem i
zasnąłem
--------------------------------------------------------------------------------------------
Ach, ten pierwszy rozdział. Jeśli się podoba proszę o komentarze, to bardzo motywuje. Tak na marginesie cofnęłam się rok do tyłu i chłopacy są o rok młodsi. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz