poniedziałek, 25 maja 2015

Rozdział I - zwykły dzień :)


Boże, jeszcze tylko jeden tydzień przerwy wiosennej. Mógłby być jeszcze jeden. Dobra, a tak właściwie to która godzina? Otworzyłam oczy i sięgnęłam po telefon, który leżał na szafce nocnej. Zerknęłam i była 10:34. Eh, pora wstać. Zczłapałam się z łóżka i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, po czym wróciłam do pokoju i wyciągnęłam ciuchy. Ubrałam się i zeszłam na dół do kuchni, gdzie zastałam babcię.
- Dzień dobry – powiedziałam dając jej buziaka w policzek
- Dzień dobry – uśmiechnęła się – co masz w planach dzisiaj?
- Idę do Toma do baru – odparłam wyciągając płatki z szafki – a dlaczego pytasz?
- Może byśmy poszły wieczorem na małe zakupy? – zaproponowała, a ja usiadłam przy stole
- Jasne – uśmiechnęłam się – do centrum?
- Tak – odparła – przy okazji odświeżymy swoje szafy
- Babciu – zaśmiałam się
Rozmawiałam z babcią przez całe śniadanie. Właściwie to rozmawiałam z nią przez cały poranek, bo do Toma poszłam o 12:13. Przed wyjściem poprawiłam jeszcze włosy i wyszłam. Szłam spokojnie ulicą patrząc na tych wszystkich zabieganych ludzi. Jeszcze kilka lat i to ja tak będę biegać w pracy. Chwilę później byłam już barze. Dzisiaj pustki coś tu nie gra.
- Cześć – mówiłam wchodząc – co tak pusto?
- Cześć – odpowiedział Tom – One Direction są w parku i wszyscy tam poszli
- Eh, współczuję im – odparłam
- A ty tam nie idziesz? – zapytał
- Sory, ale nie jestem taka jak one – odpowiedziałam
- Wiem, ty jesteś inna – mówił – taka głupsza
- Ej – zaśmialiśmy się – wielkie dzięki
- Nie no, sory – dopowiedział – ale wiesz jutro już tutaj będą tłumy
- Dlaczego? – zdziwiłam się
- Bo ja tak mówię – zaśmiał się- a właśnie w niedzielę jest konkurs karaoke, liczę, że zaśpiewasz
- No jasne – uśmiechnęłam się
Siedziałam z Tomem w barze przez pół dnia. Rozmawiałam z nim i trochę tańczyłam tak do godziny 16:43. Wtedy zorientowałam się, która godzina i poszłam do domu, bo w końcu byłam umówiona z babcią na zakupy. Pożegnałam się z Tomem i udałam się do domku. Babcia była już poszykowana, więc od razu poszłyśmy do centrum handlowego. Weszłyśmy do kilku sklepów i już byłyśmy obkupione. Taa… To miały być małe zakupy. Po dwóch godzinach chodzenia po sklepach usiadłam się z babcią w kawiarni i zamówiłyśmy po ciastku. Zjadłyśmy je na miejscu i koło 20 wróciłyśmy do domu. Babcia zmęczona poszła do swojego pokoju, a ja również udałam się do swojego, lecz włączyłam laptopa i coś w nim ryłam przez jakieś trzy godziny. Oznacza to, że w krainę snów odpłynęłam jakoś o 23.
*Perspektywa Liama*
Ten dzień w parku z tymi fankami był bardzo męczący. Wróciliśmy razem z chłopakami do domu i walnęliśmy się na kanapę.
- Padam na twarz – powiedział Zain
- Nie tylko ty – dopowiedział Niall
- Dlaczego te dziewczyny nie mogą nas lubić za to kim jesteśmy, a nie za naszą urodę? – zapytałem w pewnym momencie
- No właśnie – obudził się Louis – dziewczyna ideał, mówcie
- Miła – powiedział Niall
- Zabawna – odpowiedziałem
- Lubi nas za to kim jesteśmy – powiedział Zain
- Ładna – dopowiedział Harry
- Ty tylko o urodzie myślisz – powiedział Louis
- A chciałbyś chodzić z pasztetem? – zapytał Harry
- Nie – odpowiedział Louis
- No właśnie – powiedział Harry
- Dobra chłopaki już cicho – mówił Niall – próbuję sobie wyobrazić taką dziewczynę
- Ach, to próbuj – powiedziałem i zasnąłem
--------------------------------------------------------------------------------------------
Ach, ten pierwszy rozdział. Jeśli się podoba proszę o komentarze, to bardzo motywuje. Tak na marginesie cofnęłam się rok do tyłu i chłopacy są o rok młodsi. ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz